Nienawidzę swojego życia.
Dokładnie, gdy odzyskałam swoją wolność, ponownie mi ją
zabrano, tym razem przez moich rodziców.
Skoro myślałam, że wreszcie będę miała chwilę przerwy i zapomnę
o wszystkim, co się stało, coś jak przyłapanie przez rodziców było
nieuniknione.
Przysięgam, mam problem z dobrym ukrywaniem się. Najpierw
zobaczył mnie Justin, a teraz oni.
Moje. Popierdolone. Życie.
Teraz zapewne zastanawiacie się, co się stało. Cóż, żeby nie
przeciągać, powiedzmy, że... Jestem w głębokim gównie.
-Gdzie byłaś młoda damo?
Te słowa rozbrzmiały mi w głowie sprawiając, że ścisnął mi
się żołądek. Zaciskając powieki, w duchu się przeklęłam. Otwierając jedno oko,
odwróciłam się i zobaczyłam swoich rodziców siedzących w piżamach na kanapie.
Mentalnie kopnęłam się w twarz.
-Ja, cóż - przerwałam. - Widzicie... To całkiem zabawna
historia - delikatnie się zaśmiałam, próbując rozładować napięcie. Nie udało
się. Zamiast tego, na ich twarzach wymalowana była złość.
-Czyżby? - Moja mama wysoko podniosła brew. - Oświeć nas -
złączyła palce, kładąc je na skrzyżowanych nogach.
Przygryzłam wargę, przenosząc wzrok na tatę, z którym
zazwyczaj łatwiej się dyskutowało.
Spojrzał na mnie, machając w moim kierunku ręką.
-Dalej, twoja matka i ja czekamy.
Przygryzłam środek policzka. Nie łudziłam się już, że mi
pomoże.
Biorąc głęboki wdech, wysiliłam mózg, żeby wymyślić
kłamstwo, które mogłabym ich powiedzieć. Nie mogłam powiedzieć im prawdy. Jeśli
bym to zrobiła, byłabym martwa w przeciągu pięciu sekund. Poza tym, obiecałam,
że nie pisnę ani słówka.
-Byłam u Carly.
Twarz mojej matki nieco złagodniała, ale wciąż była na niej
widoczna złość.
-A, co ty robiłaś w domu Carly tak późno w nocy?
Oblizałam usta.
-Potrzebowała przyjaciółki, z którą mogłaby porozmawiać. Jej
chłopak z nią zerwał i potrzebowała kogoś, kto by ją pocieszył.
Niezłe kłamstwo. Sprawdźmy czy mi uwierzy.
-Rozumiem - przebiegłam dłonią po włosach. - Ale, od kiedy
Carly ma chłopaka?
-Teraz byłby miesiąc. Nigdy nie mieliście okazji go zobaczyć
Carly planowała zapoznać z nim wszystkich, ale zerwał z nią, zanim miała
szansę.
Przysięgam, powinnam dostać za to Oscara. Jestem za dobra.
-Dlaczego to pocieszanie nie mogło poczekać do rana?
Rozumiem, że jest przyjaciółką-
-Najlepsza przyjaciółką - poprawiłam.
Tata wywrócił oczami.
-Rozumiem, że jest twoją najlepszą przyjaciółką, ale żeby
wychodzić w środku nocy? Jak bezmyślna byłaś, Kelsey? Wychowaliśmy cię lepiej -
rozczarowany pokręcił głową.
-Mogłaś zostać porwana, albo gorzej. - Moja mama wyrzuciła
ręce w górę - Zabita! - Wrzasnęła.
O, ironio.
-Mamo - westchnęłam. - Carly mieszka kilka domów stąd, a nie
na drugim końcu miasta. Poza tym, biegłam. Więc nie było możliwości, żeby
ktokolwiek chociażby mnie dotknął. Nawet, jeśli by chcieli - pokręciła głową,
wiedząc, że po części miałam rację, ale jednocześnie, według niej, myliłam się.
-Ale wciąż, Kelsey - pomachała na mnie palcem. - Specjalnie
wychowałam cię tak, żebyś umiała się zachować. Czy w takim razie uważasz, że
wychodzenie z domu w środku nocy, bez zostawiania nam zwykłej karteczki lub
obudzenia nas, aby powiedzieć gdzie idziesz, było w porządku?
Westchnęłam. Chciałam tylko iść do łóżka i zapomnieć o
wydarzeniach z tej nocy, ale, oczywiście, moi święci rodzice musieli zrobić mi
długi wykład na temat, który gówno mnie obchodził.
-Wiem, mamo, i przepraszam - zrobiłam smutne oczka.
Westchnęła.
-To nie wystarczy, Kelsey. Przez swoją bezmyślność mogłaś
dziś umrzeć! - Potrząsnęła głową.
-Obiecuję, że to się nie powtórzy - desperacko się
tłumaczyłam. Wiedziałam, do czego to prowadzi i naprawdę nie chciałam, żeby to
się wydarzyło.
-Oh, jesteśmy tego pewni - powiedział tata, siadając prosto
na kanapie. - Ponieważ masz szlaban na
Tydzień.
Nie mogłam uwierzyć w to, co słyszę. To znaczy, byłam pewna,
że będę miała kłopoty, ale szlaban?
Na tydzień?!
-Co? - Krzyknęłam zszokowana. - To nie fair!
-To jest fair - fuknęła moja mama. - Powinnaś się cieszyć,
że jesteśmy pobłażliwi. To mógł być miesiąc.
Jęknęłam.
-To jest bardzo nie fair! - Uderzyłam nogą w podłogę.
Nie obchodziło mnie, że zachowywałam się jak dziecko.
Naprawdę miałam to gdzieś. Wywracając oczami, odwróciłam się i weszłam po
schodach do swojego pokoju.
I tu teraz byłam. Nieszczęśliwa i zamknięta w pokoju.
Ile bym zrobiła dla kogoś, kto wyciągnąłby mnie z tej
dziury.
Właśnie w tym momencie mój telefon zawibrował. Szybko
odwróciłam głowę, żeby zobaczyć, kto to.
Spojrzałam na sufit, zamykając oczy. 'Dzięki ci, Boże'
wymamrotałam, po czym podbiegłam do telefonu. Odblokowałam go i zerknęłam w
dół, mając nadzieję zobaczyć Carly na wyświetlaczu, ale pokazał się jedynie
nieznany numer.
Wzdychając, nacisnęłam na wiadomość. To, co zobaczyłam,
zwaliło mnie z nóg.
Od: Nieznany
Jak poszło? - Justin
Naprawdę do mnie napisał? Co do...?
Wpisałam kilka słów, po czym kliknęłam wyślij.
Do:Creeper
Co masz na myśli?
Łobuzersko się uśmiechnęłam, patrząc na nazwę, pod jaką go
zapisałam.
Po kilku sekundach komórka znów zawibrowała.
Od: Justin
Z twoimi rodzicami. Byli źli?
Do:Creeper
Tydzień kary.
Od:Justin
Ups, mój
błąd.
Do:Creeper
Tak, tak.
Od:Justin
Więc.
Do:Creeper
?
Od:Justin
Masz ochotę znów złamać zasady?
Podniosłam brew, zastanawiając się czy mówił poważnie, czy
robił sobie ze mnie jaja.
Do:Creeper
Zależy, o co chodzi.
Od:Justin
Wyjrzyj przez okno, skarbie.
Zmarszczyłam brwi, zdezorientowana. Odkładając telefon,
ostrożnie podeszłam do okna. Gdy je otworzyłam i się wychyliłam, zobaczyłam, że
chłopak tam jest i opiera się o swój samochód.
Kiedy zauważył, że go widzę, uśmiechnął się łobuzersko i do
mnie pomachał.
Wywróciłam oczami, podchodząc z powrotem do telefonu. To
zabawne, jak bardzo jego nazwa w moich kontaktach pasuje do aktualnej sytuacji.
Do:Creeper
Jeśli moi rodzice cię zobaczą, jesteś martwy, wiesz o tym?
Od:Justin
Jeśli obchodziłoby mnie, co myślą inni, nie byłoby mnie tu
teraz. Poza tym, nie chciałaś
Przypadkiem żyć pełnią życia i inne pierdoły? Udowodnij.
Pokaż, z czego jesteś zrobiona, kotku.
Moje policzki zrobiły się czerwone przez to, jak mnie
nazwał.
Uśmiechnęłam się, czytając wiadomość jeszcze raz. Jeśli chociaż
przez sekundę myślał, że robię tego,
o czym mówię, czeka go kolejna niespodzianka. Wzięłam kurtkę
i podeszłam do okna. Otwierając je
szeroko, przerzuciłam obie nogi na drugą stronę i skoczyłam
na daszek pod nim. Chwytając rynnę tuż obok, ostrożnie po niej zjechałam, po
czym skoczyłam i wylądowałam na ziemi w jednym kawałku. Otrzepując swoje
ubrania, podeszłam do rozbawionego Justina.
Uśmiechnęłam się łobuzersko.
-Mówiłeś coś?
__________________________________________
*.* <---- Tylko tyle o rozdziale <3 No i może jeszcze dziewiąty wstawię jak mama nie bd kazała mi iść spać :D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz